Komentarz do rynku złotego - rynki globalne są gotowe na korektę, złoty też może zyskać
Seria raportów makroekonomicznych, jaka w czwartek trafiła na rynek, razem z utrzymującym się politycznym pasem wokół sposobu wspierania wzrostu gospodarczego w Europie, mogła uzasadniać dowolnie dużą przecenę na rynkach akcji i surowców w dniu dzisiejszym, jak również dowolnie dużą wyprzedaż EUR/USD.
Sprawdź teraz najlepsze kredyty gotówkowe!
Indeksy PMI, opisujące kondycję sektora przemysłowego we Francji, Niemczech i całej strefie euro, znalazły się w maju na 3-letnich minimach. Kondycja sektora usługowego w strefie euro jest najgorsza od jesieni 2011 roku. Indeks PMI dla chińskiego przemysłu od 7 miesięcy wskazuje na kurczenie się tego sektora. Indeks monachijskiego indeksu Ifo nieoczekiwanie spadł do 106,9 pkt., notując najniższą wartość od listopada ub.r. Zauważalny spadek, z 56 pkt. do 53,9 pkt., zanotował też publikowany pierwszy raz indeks PMI dla przemysłu USA (aczkolwiek na tle wymienionych raportów te dane akurat pozytywnie się wyróżniały).
Rynki zamiast zareagować zdecydowaną ucieczką od ryzykownych aktywów, poszły pod prąd publikowanych danych. Po początkowych spadkach europejskie giełdy zaczęły odrabiać straty, kończąc sesję wzrostami. Poranne straty odrobił też rynek ropy, miedzi i EUR/USD. Takie zachowanie może sugerować, że na wszystkich tych rynkach w krótkim terminie wyczerpał się potencjał spadkowy. Większość złych informacji jest już w cenach, a inwestorzy będą obecnie poszukiwać pozytywnych newsów, żeby wygenerować ruch korekcyjny. Nie zmienia się natomiast sytuacja długoterminowa. W dalszym ciągu ryzyka, które stały u źródeł spadków, pozostają aktualne (głównie ryzyko recesji w Europie i konsekwencji wyjścia Grecji ze strefy euro). Do czasu aż nie zostaną one zneutralizowane, należy się liczyć z spadkami akcji, surowców i wspólnej waluty, a ewentualne ich wzrosty będą tylko ruchami korekcyjnymi.
Brak silnej wyprzedaży w reakcji na słabe dane makroekonomiczne i fiasko nieformalnego szczytu Unii Europejskiej dał impuls do umocnienia złotego do głównych walut, po tym jak w ostatnich dwóch dniach polska waluta mocno straciła na wartości. Ruch ten lekko mogły wspierać czynniki lokalne. Publikacja protokołu z majowego posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej ujawniła, że cześć członków tego gremium chce dalej podnosić stopy procentowe. Na rynek dotarła też jastrzębia wypowiedź Jerzego Hausnera z RPP. W jego opinii, „nie można ignorować ostatniego osłabienia złotego i trzeba się liczyć z jego konsekwencjami dla inflacji”.
Zyskujący wyraźnie na wartości złoty w godzinach popołudniowych, wytracił jednak dużo ze swego umocnienia pod koniec aktywnego handlu, jedynie nieznacznie zyskując na wartości. O godzinie 18:35 kurs EUR/PLN testował poziom 4,3609 zł wobec 4,3710 zł wczoraj na koniec dnia. Kurs USD/PLN osunął się do 3,4702 zł z 3,4717 zł. Kurs CHF/PLN spadł natomiast do 3,6272 zł z 3,6391 zł. W przypadku tej ostatniej pary zmienność była dużo większa niż w przypadku pozostałych dwóch. Po godzinie 15:00 za franka trzeba było bowiem zapłacić nawet 3,5925 zł. Była to reakcja na gwałtowny, ale krótkotrwały, wzrost notowań EUR/CHF z okolic 1,20 do 1,2071. Wywołała go plotka o tym, że Szwajcarzy mogliby wprowadzić podatek od depozytów we franku. Jako, że w każdej plotce drzemie ziarno prawdy, można oczekiwać osłabienia franka do euro, co powinno przekładać się na notowania CHF/PLN.
Podsumowując, rynki globalne, pod których głównym wpływem pozostaje złoty, wydają się mieć dosyć spadków i przygotowują się do wzrostowej korekty. Taka korekta póki co nie ma uzasadnienia w fundamentach. To jednak nie powinno przeszkadzać w jej wygenerowaniu. Gdyby do niej faktycznie doszło, to zyskałby również złoty. Potencjalnym celem są poniedziałkowe minima na polskich parach.